niedziela, 5 stycznia 2014

To nadal ja.



Jak żyć?
Czy w ogóle jest sens w życiu? Takim życiu?
Postanowiłam sobie kiedyś że nie będę pisała o finansach. Bo jak ktoś przeczyta będzie mi głupio i wstyd.
Dzisiaj coś we mnie pękło. Dlaczego mam się tego wstydzić? Przecież ja tu niczemu nie zawiniłam.
 W piątek dostałam emeryturę. Całe 519 zł.
Od razu oddałam 100 zł. które pożyczyłam. Wczoraj syn przyniósł mi z apteki większość z leków które co miesiąc muszę kupić. Wydał na nie 150 zł. Pozostało mi około 260 zł. Muszę jeszcze wykupić resztę leków, powinnam choćby w jakiejś niewielkiej kwocie dołożyć się do opłat ( czynsz, woda, media). Muszę mieć na taksówki gdy trzeba jechać do Centrum Onkologii.  Autobusem z dojściem do i od przystanku po prostu nie dam rady. Muszę coś przeznaczyć na środki piorące i do utrzymania osobistej higieny. No i co oczywiste żeby żyć trzeba coś jeść.
Tylko czy ja chcę jeszcze tak żyć?

To nie życie, to wegetacja.
Dzisiaj, tam głęboko w środku poczułam jakim jestem dla kogoś ciężarem. Jestem normalną złodziejką. Jak długo można żyć na czyjś koszt? Na dodatek na koszt kogoś kto sam ma kłopoty finansowe.
Córka pracowała a jakże. Teraz też marzy o pracy. Niestety, gdzieś tam wyżej zdecydowano że zatrudniamy za dużo nauczycieli i tak moja córka straciła pracę. Pracuje tylko zięć i to za kwotę o wiele niższą od najniższej krajowej.
Mam jeszcze syna. Niestety, syn i synowa też nie mają pracy. Jak więc mają mi pomóc?
Na pewno gdyby moje dzieci miały wystarczające środki na utrzymanie swoich rodzin nie czułabym się niczyim ciężarem. Gdyby tak było, uważałabym za naturalne pomaganie matce. Kiedyś to ja robiłam wszystko dla moich dzieci.
Teraz przyszła ich pora.
Tylko że ta pora jest bardzo nie w porę.
Dlatego tak jak już powiedziałam, czuję jak wielkim jestem dla nich ciężarem choć moje dzieci nigdy w najmniejszym stopniu nie okazały mi tego.
Jest mi z tym bardzo żle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz