wtorek, 7 stycznia 2014

Codzienność.


Jestem sama.
Zięć w pracy, córka i wnuczka pojechały do Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy.
Chodzi o moją wnusię. Wiktoria jest chora. Jest to choroba genetyczna RECKLINGHAUSENA.
Właściwie nie ma leku na tę chorobę ale Wiki od 3-go roku życia jest pod opieką tego szpitala, co jakiś czas przechodzi szereg badań. Chodzi o kontrolę czy choroba się rozwija. U naszej małej choroba niestety ostatnio nabrała tempa. Bardzo się o nią martwimy ale żyjemy też nadzieją że może w końcu zostanie wynaleziony lek na tą chorobę. A tak w ogóle nasza "mała" wkroczyła w 14-ty rok życia.

Karol wyszedł ze szpitala ale jest bardzo słaby. Trudno się dziwić żeby było inaczej jeśli wydajność jego serca to zaledwie 10%.
A ja? Właśnie uszykowałam sobie swoją całodzienną porcję leków i co chwilę coś z tego połykam.
Fajnie by było żebym czuła się na tyle dobrze żeby wyjść na spacer, zajrzeć do jakiegoś marketu czy sklepu.
Oby tak było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz