sobota, 7 czerwca 2014

Z mojego życia.



Dzisiaj jest może kapeczkę lepiej niż było w ostatnich dniach.
Nie pociesza mnie to.
Widzę, czuję że coś się dzieje.
Żal mi jest, żal mi jest wszystkiego.
Patrzę w okno i zazdroszczę.Zadroszczę spacerującym ludziom. Oni moga tak poprostu wyjść z domu. Wyjść i iść, gdziekolwiek. Ja mogę tylko popatrzeć.
Czuję że dzieje się ze mną coś złego. Znam swój organizm doskonale. Natychmiast wyłapuję coś nowego, innego. Straszne jest to cierpienie, dlatego obiema rękami podpisuję się pod eutanazją.
Nie chcę płakać ale łzy same lecą.
Muszę jeszcze dzisiaj coś zrobić, coś takiego dla domu. To mnie podbudowuje, dodaje sił psychicznych. Chwalę wtedy sama siebie "widzisz jeszcze do czegoś się nadajesz, nie jest tak żle".
Wiem że to guzik prawda, ale nie mogę się załamać.
Właściwie dzisiaj powinnam być z siebie dumna - ugotowałam żurek. Pozmywałam nawet naczynia.
Kurczę, jakie te talerze są ciężkie. Wiem że podnoszenie czegoś może się żle skończyć, pomijając już fakt że każdy taki wyczyn odchorowuję. Bóle, straszne bóle i to drętwienie.
Niedługo wstanę, spróbuję coś zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz