sobota, 7 czerwca 2014

Eutanazja.



Przeczytałam dzisiaj na ONECIE wypowiedż chorego na raka reżysera Krzysztofa Krauze.
Pan ten żąda zalegalizowania eutanazji.
Całym sercem jestem za.
Czytałam i płakałam.
Tylko ktoś kto nie cierpi nie rozumie tego.
Tego cierpienia, tych bóli i nie tylko bóli nie można porównać z niczym.
Po co jest to "leczenie"? Przecież jest to zmuszanie potwornie cierpiącego człowieka do jak najdłuższego cierpienia.
"Leczę" się na raka od półtora roku. Co dało mi to "leczenie"?
Wywołało 3 straszne choroby. Gdy zaczynałam "leczenie" miałam tylko raka. Teraz jestem wrakiem człowieka. Pożeram masę tabletek głównie przeciwbólowych na bazie narkotyków które niewiele pomagają. Mam czasami lepsze dni, idę wtedy na spacerek. Udaje mi się przejść ileś tam metrów.
I co? Mam być z tego powodu szczęśliwa? Czy może mam się cieszyć gdy zjem coś smacznego?
A może powinnam cieszyć się że udało mi się przecierpieć jeszcze jeden dzień?
Nie cieszę się.
Mam ostatnio gorsze dni.
Właśnie minął jeden z tych dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz