niedziela, 1 grudnia 2013

Wspomnienia


Czasami myślę że na to na co zachorowałam (rak) miało wpływ życie a właściwie tryb życia jaki przez dziesiątki lat prowadziłam. W mojej rodzinie nie umierano z powodu raka. Ponad 30 lat temu na raka zmarł mój wujek ze strony taty i chyba około 3 lata temu na raka zmarła stryjeczna siostra. Więcej takich przypadków nie było. U nas to były choroby krążeniowe, serce.
Tak jak wspomniałam ja chyba sobie tego raka wypracowałam. Męża miałam bardzo niefajnego (głównie, delikatnie to nazywając nadużywanie alkoholu) więc po latach separacji przeprowadziłam w końcu rozwód.



Właściwie nie byłby mi on do niczego potrzebny gdyby nie mieszkanie. Po nastu latach oczekiwania miałam dostać wreszcie upragnione mieszkanie spółdzielcze. Gdybym nie wzięła rozwodu musiałabym pana męża wziąć ze sobą.
Dlaczego wypracowałam? No cóż, byłam sama z dwojgiem dzieci i pracowałam .Warunki mieszkaniowe miałam straszne, jedno maleńkie pomieszczenie (13 metrów kwadratowych) bez wody którą musiałam nosić z drugiej ulicy, ogrzewaniem była kuchnia węglowa. Węgiel oczywiście też musiałam sobie przynieść. Pieniędzy ciągle na wszystko mi brakowało bo pan mąż jak chciał to dał a jeśli dał to też tyle ile chciał.  Wiedziałam że muszę koniecznie uzbierać na mieszkanie, muszę jak najprędzej uzbierać na wkład bo od tego momentu będzie się liczył okres oczekiwania. Brałam więc nadgodziny a po nocach szyłam dodatkowo (miałam kilka klientek). Byłam tak przemęczona że pamiętam że jak rano dzwonił budzik czułam się bardziej zmęczona aniżeli wtedy gdy właściwie w nocy kładłam się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz