niedziela, 1 grudnia 2013

Stracone lata.


Jestem już taka zmęczona, udręczona takim życiem.
Każdy dzień zaczyna się tak samo - szykuję leki, na cały dzień. Tak jest lepiej, niczego nie pominę i nie będę myślała czy coś już wzięłam czy też jeszcze nie. Jest tego sporo - około 20- potem rozkładam na 3 kupki rano - południe - wieczór. W czasie szykowania połykam jakąś tabletkę.



 Potem szykuję śniadanie wtedy też którąś z nich połykam. Acha zapomniałabym - prawie zawsze w tym czasie pojękuję z bólu bo nie działa jeszcze żaden z leków. Na bóle mam Morfinę i OxyContin40 nawet trochę pomagają. Czasami żałuję że poddałam się chemioterapii. Z tym rakiem -nie wiedząc że to rak - chodziłam z 5 lat. Nie, nie zlekceważyłam tego chodziłam do różnych lekarzy, byłam u kilku różnych neurologów zawsze było prześwietlenie kręgosłupa a że jest on w bardzo złym stanie sugerowano że te bóle są od kręgosłupa. Byłam kierowana na rehabilitacje i przepisywano coraz silniejsze leki przeciwbólowe. Trafiłam wreszcie po latach tej mordęgi na neurologa który skierował mnie na rezonans magnetyczny, wynik pokazał co mi naprawdę dolega.
Dlaczego stracone lata? No cóż, gdyby w porę, ileś lat wcześniej skierowano mnie na rezonans magnetyczny może w porę wykryto by chorobę. Może doszłoby do amputacji piersi i leczenie byłoby skuteczne. A teraz, jak powiedział chirurg onkolog piersi nie ma sensu w ogóle już ruszać ona już swoje zrobiła. Rak piersi dał tyle przerzutów do kości że teraz można próbować ratować te moje biedne kości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz