środa, 26 marca 2014

Skutki uboczne chemii.


Dawno tu nie zaglądałam ale to wina mojego naprawdę strasznego samopoczucia.
Czytałam gdzieś że rak wytrzymuje chemię i ma się po niej całkiem dobrze, niestety nie wytrzymuje tego organizm i wszystko wysiada.
To prawda. Gdy zaczynałam leczenie miałam tylko raka, teraz jestem ruiną człowieka a mój rak ma się całkiem nieżle.

Nie chcę nawet wspominać tych wszystkich cierpień jakie już przeszłam. Staram się o tym nie myśleć. Jest jednak coś co nie pozwala mi o sobie nawet na chwilę zapomnieć.
Uszkodzenie nerwów obwodowych.
Zaczynało się drętwieniem lewej dłoni, potem stopniowo przeniosło się na całe ciało i nie jest to już tylko drętwienie. To jest drętwienie, pieczenie, parzenie, uczucie kłucia milionów drobniutkich igiełek i ból, potworny ból, i zimno, opatulam się w koc a mimo to trzęsę się z zimna, za chwilę duszno, gorąco, otwieram okno.
Gdy jest to takie "normalne" łagodzą trochę leki GABAPENTIN TEVA oraz silne leki przeciwbólowe a właściwie narkotyki bo do nich należą  OXYDOLOR i SEVREDOL.
Gorzej gdy dochodzi do wzmożonego ataku tego wszystkiego. Wtedy nie pomaga nic. Można tylko płakać, jęczeć i mieć nadzieję że może zaraz zacznie się zmniejszać. I w jękach prosić  BOGA żeby pomógł.
Tak właśnie było ostatnio.
Dzisiaj byłam z synem u neurologa z nadzieją na "cudowny" lek . Niestety nie ma takiego.
Wróciłam z niczym.

2 komentarze: