wtorek, 4 lutego 2014

Wspomnienia.


Życie.
Jak wielki wpływ na życie moje i mojej córki miała czyjaś niechęć, czyjeś złe słowa
Jak bardzo można skrzywdzić
I wtedy życie toczy się inaczej, nie tak jak zaplanowaliśmy, nie tak jakbyśmy chcieli.
I choćbyśmy robili wszystko żeby się nie poddać nic to nie daje.
Długo jeszcze chodziłam do matki z nadzieją że wreszcie mnie do siebie wpuści i wszystko się wyjaśni, wysyłałam syna, córkę. Wszystko na nic.
Wprawdzie syna i córkę wpuszczała ale mówiła jakieś bzdury, jakieś wymyślone fakty, coś co nigdy nie miało miejsca i za nic nie dała się przekonać że tego nie było. Widać było wyrażnie że została  przeszkolona i ani ja ani moje dzieci nie potrafiliśmy doprowadzić do tego żeby myślała logicznie. Żeby w ogóle myślała i mówiła po swojemu żeby robiła to tak jak sama czuje.
Po jakimś czasie i wielu nieudanych próbach dojścia do zgody, daliśmy sobie z tym spokój przynajmniej na jakiś czas. Nie przypuszczaliśmy jednak wtedy że ten czas przeciągnie się na lata.
Od tej pory wszystko zaczęło nam się walić.
To było jak jakiś kataklizm.
Jest takie powiedzenie że nieszczęścia chodzą parami. To  nieprawda. One chodzą całymi stadami, one nigdy się nie kończą. To jest tak że jak wydaje ci się że zawaliło się już wszystko, że już nie ma co się zawalić, zawsze jeszcze coś się znajdzie.
Najpierw nagle umiera moja wspólniczka i jednocześnie jedyna najlepsza przyjaciółka.
Miałyśmy wspólne zobowiązania i dokąd ona żyła wszystko co trzeba było zapłacić, uregulować, płaciłyśmy po połowie. W spółkach jest tak że gdy zabraknie jednej osoby wszystkie długi i zobowiązania reguluje osoba która pozostaje. Nie jest to jednak tak naprawdę uczciwe. Pozostają przecież spadkobiercy którym pozostaje połowa firmy.
Poszłam więc do męża mojej koleżanki z pytaniem czy będzie nadal tak jak robiła to jego żona płacił połowę zobowiązań. Początkowo wyraził zgodę jednak gdy przyszła pora płacenia powiedział mi dosłownie "to twój problem".
 I tak zostałam z tym problemem sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz