poniedziałek, 17 lutego 2014

Z mojego życia.




Dzisiaj miałam mieć kroplówkę z PAMIFOSU.
Po raz pierwszy miała się odbyć w domu.
Wzięłam ich już 10 ale wszystkie  były podawane w Centrum Onkologii.

Mój doktor chemioterapeuta bardzo chętnie pozbywa się pacjentów i gdy dotarło do niego że jestem też pacjentką oddziału paliatywnego stwierdził że właściwie to oni powinni się tym zajmować.
A do niego wystarczy gdy przyjdę za 3 miesiące.
No więc właśnie dzisiaj miałam mieć PAMIFOS ale niestety nie ma dzisiaj w paliatywnej osoby która odpowiednio dobiera lek do kroplówki. Mam czekać.
Nie ma problemu, poczekam.
Problem był jednak całkiem innego rodzaju.
Jak już pisałam palę. Oczywiście papierosy.
A że jestem palaczką z 50-cio letnim stażem raczej niemożliwe jest rzucenie przeze mnie palenia.
I choć papierosy robię sama co jest o wiele tańsze od kupienia gotowej paczki papierosów to jednak często jest to dla mnie problemem.
Dzisiaj z utęsknieniem czekałam na syna, miałam taką cichą nadzieję że "coś" mi przyniesie.  Obiecał mi wczoraj że może wspomoże mnie troszkę papieroskami.
Mariola i Wiktoria szykowały się w drogę bo Wiktoria na dzisiaj ma wyznaczoną wizytę u lekarza w Szpitalu Klinicznym im. Jurasza w Bydgoszczy. Ma też dzisiaj rezonans magnetyczny.
Przyszedł Marek i z trochę smutną miną powiedział mi że u niego z papierosami kiepsko bo ma mało tytoniu ale - tu niespodzianka - wręcza mi dwa pudełka papierosów.
To Ewa.
Te papierosy są od Ewy.
Moja synowa jest niemożliwa. Ta kochana dziewczyna wie jaką palaczką jest jej teściowa. Sami mają niewesołą sytuację finansową a jednak dzieli się ze mną tym co ma.
Wiem że nie powinnam palić a już na pewno ograniczyć palenie, jest to jednak bardzo trudne.
Od kiedy wiem co mi dolega  bywają chwile że papierosy wręcz pożeram.
Są jednak takie okresy że potrafię nad tym panować, wyznaczam sobie wtedy godziny, takie na papieroska. Czasami myślę że samo ograniczenie palenia chyba udałoby mi się gdyby nie te ataki potwornych bóli. One są wręcz nie do zniesienia.
Wtedy załamuję się. Tracę wiarę w sens życia. Przestaję wierzyć że kiedykolwiek będzie lepiej.
Bo czy będzie?
Chyba raczej nie.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz