sobota, 15 lutego 2014

Karol.



Wspomnienia.
Wspomnienia, wspomnienia. Wspomnienia.
Jak natrętne muchy.

Nie mogę się ich pozbyć.  Całe moje życie, cała moja przeszłość, wszystko co związane z Karolem ciągle wraca. Nie chcę tego. Staram się nie myśleć. Ale to samo się pojawia. Nie nawet nie pojawia. To jest mniej więcej tak - on nawet się stara, a odnoszę wrażenie że córkę i wnuczkę wręcz sobie jakby kupuje. Może nie tyle córkę co wnuczkę a że zdaje sobie sprawę z tego że dla mamy dziecko jest najważniejsze stara się trafić do serca Mariolki przez Wiktorię.
Stara się dać Wiktorii co tylko może oczywiście na miarę swoich możliwości.
Dla Wiki to dobry wspaniały dziadek i taki naprawdę dla niej jest. Tyle że wystarczy  że zrobi czy da coś czego kiedyś nie robił, we mnie otwiera się jakaś dziurka i tam natychmiast wskakuje "mnie nigdy tego nie zrobił, mnie nigdy nie kupił kwiatka, nigdy nie pamiętał o moich imieninach, mnie nigdy nie starał się zrobić najmniejszej przyjemności". I nie chodzi tu o zazdrość. Bardzo kocham moją wnusię i cieszy mnie gdy ktokolwiek robi jej przyjemności.
To we mnie coś się odmieniło. Mówiłam już że wybaczyłam mu wszystko i naprawdę tak jest.
Czasami myślę że jest to związane z moją chorobą, może też z tym że liczyłam na to że na starsze lata będziemy sobie przyjaciółmi.
Byłam naiwna. Jemu nadal wcale na mnie nie zależy. Myślę że gdybym nie mieszkała razem z córką i jej rodziną on chyba zapomniałby że ja w ogóle istnieję.
Tak jak jest teraz od co najmniej miesiąca utwierdziło mnie w tym że chyba dobrze myślę.
To że wczoraj w Walentynki położył mi czekoladę i nawet powiedział "wszystkiego najlepszego" tak naprawdę nic nie znaczy.
A co miał innego zrobić, nie miał wyjścia. Musiał tak postąpić bo liczy się z opinią córki.
Za póżno  Karol, za póżno.
I naprawdę nie o to mi chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz