wtorek, 18 lutego 2014

Wstrętny nałóg.


Od rana wariuję.
Patrzę na te resztki papierosów jakie mi zostały i robi mi się słabo.
Wczoraj poratowała mnie Ewa.  Ale co będzie dzisiaj?

Jeśli może ktoś to przeczyta chciałabym na swoje usprawiedliwienie powiedzieć że te dwie paczki od Ewy nie były pełne. I nie chodzi mi o to że mam jakiś żal do Ewy o to że dała mi za mało.
Ależ skądże. Fajnie że w ogóle mi je dała.
Jestem jej wdzięczna  za to że poratowała swoją teściową szaloną palaczkę.
Chodzi mi o to że nie wykopciłam już całych dwóch paczek.  Palę "troszkę" mniej.
Mam trochę swojej kaski ale brakuje mi na taką malutką paczuszkę tytoniu. Powiedziałam o tym córce może się zlituje. Wiem że ona ma z tym problem bo na życie zostało niewiele a napływ gotówki będzie dopiero w piątek.
Jest mi wstyd że papierosy stawiam na równi z wyżywieniem. Ale naprawdę nie kłamię, mogę zjeść suchy chleb żebym tylko miała co zapalić.
Zdaję sobie sprawę z tego że jestem w tej chwili oceniana jako paskudna, stara, rozkopcona baba.
Nie dziwię się a nawet rozumiem to.
Jednocześnie nie mogę sobie sama z sobą poradzić.
Moja córka jest mądrzejsza ode mnie, nie pali chociaż kiedyś pracując ze mną miała dostęp do chyba całego asortymentu papierosów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz