czwartek, 24 lipca 2014

MATRIFEN.



Zdaję sobie sprawę z faktu że plasterki Matrifen to już trzeci -  nazwę to etap - leczenia bólu.
Potem zostaje już tylko czwarty, ostatni.
Tak bardzo chciałabym wydłużyć ten etap trzeci. Nie dopuszczam do siebie myśli że kiedyś przyjdzie ten czwarty.
Nie! Nie zgadzam się! To nie może być prawdą.
Gdy przypominam sobie tych kilka godzin gdy Matrifen zaczął działać, gdy nie czułam żadnego bólu.
Boże, ja czułam się zdrowa. Było tak pięknie, nie było bólu, nie było choroby.
Niestety, jak się okazało u mnie plasterek nie działał 3 doby.
Tak jak już wspominałam, po konsultacji z panią doktor, zaleciła wymianę plasterków co dwie doby.
Zastosowłam się do wskazań. Drugi Matrifen nie dał już tak wspaniałego efektu jak pierwszy. Owszem zadziałał ale nie zlikwidował bólu całkowicie. Na dodatek chyba dlatego że ból od lat towarzyszy mi na codzień i jestem już do niego przyzwyczajona,  pomyślałam że jeśli nie będzie się nasilał będę starała się wydłużyć czas wymiany plastra.
Nie wiem czy zrobiłam dobrze, wymieniłam go gdy do trzeciej doby brakowało 3 godziny i zrobiłam to dlatego że to drętwienie, pieczenie i mrowienie stało się naprawdę bolesne.
Jeszcze jak bolesne, siedzę i myślę że chyba zrobiłam żle, kolejny wymienie jednak po dwóch dniach. A może to moc Matrifenu jest dla mnie za słaba?
Ale ta świadomość, świadomość bliskiego końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz