sobota, 12 lipca 2014

ŚWIĘTY JUDA TADEUSZ



Święty Juda Tadeusz.
Mój kochany ŚWIĘTY.
Nie są to jakieś puste słowa i jest mi obojętne czy ktoś mnie uzna za wariatkę, czy może za osobę chcącą przesadnie uzewnętrznić swój katolicyzm.
To jest naprawdę mój kochany  ŚWIĘTY.
W moim życiu były różne okresy - lepsze i gorsze. Tych gorszych było zdecydowanie więcej.
Prowadziłam kiedyś działalność gospodarczą. To był handel. Niby taki normalny a jednak praca, może nie sama praca co system pracy był inny niż wszędzie.
Muszę tu powiedzieć że było to w czasach gdy w niedziele i święta wszystkie sklepy były zamknięte.
Nie było jeszcze marketów, przynajmniej w mojej miejscowości.
Moja działalność była jednak zlokalizowana w takim miejscu że byłoby nierozsądne nie pracować wtedy.
Byłam bardzo zapracowana, nie wiedziałam co to niedziela, święto. Jak patrzę na to teraz to sama dziwię sie  że  znalazłam na to wszystko siły. Może ktoś patrzący z boku może ocenić mnie jako osobę zachłanną. Nic podobnego.
Działalność zaczynałam w większości z pieniędzy pożyczonych.  Musiałam więc z zysków oddawać pieniądze, mieć na opłaty, podatki, ZUS, i na jakieś życie.
Tak jak powiedziałam byłam zapracowana ale jaka szczęsliwa.
Gdy już stanęliśmy na nogi, gdy dług był spłacony, gdy wydawało się że teraz będzie już tylko dobrze,  nagle umiera moja wsponiczka a jednocześnie jedyna wspaniała przyjaciółka. Taka o których mówi się "przyjaciel na dobre i złe".
Potem, tuż obok wyrasta pierwszy w naszym mieście market.
W związku z powstałym marketem całkowicie zostają zmienine trasy dla poruszających się pojazdów.
Wszystko zaczyna mi się walić.  Dosłownie wszystko.
Mówi się że nieszczęścia chodzą parami. To nieprawda. One chodzą całymi stadami, myślałam wtedy nawet że one się chyba nigdy nie skończą.
Dowodem na to niech będzie fakt że z osoby która ma naprawdę dobrą sytuację finansowa stajemy się biedni, tak biedni że nie mamy na zapłacenie rachunku za prąd. Zostajemy bez pradu, mamy kłopoty z kupnem podstawowych produktów żywnościowych. Czasami mam wyrzuty że zjadłam za dużo suchego chleba.
Nie będę pisała teraz jak zachowują się "bliscy" i ci którym naprawdę bardzo kiedyś pomagałam.
Chce napisać o moim ŚWIĘTYM.
Nie pamiętam już jak na niego trafiłam. Chciałam znależć jakąś modlitwę o tym świętym. Poczułam wtedy że to jest on. To do niego powinnam się modlić, tylko jak znależć jakąś modlitwę do niego? Nie mieliśmy wtedy jeszcze komputera.
Kiedyś po mszy poprostu poszłam na zakrystię i poprosiłam księdza o pomoc. Okazało się to bardzo proste. Ksiądz wskazał mi sklep w którym mogę kupić książeczkę o tym świętym.
Zrobiłam to.
Zrobiłam i zrozumiałam. Nie, nie od razu zrozumiałam. To przyszło z czasem Czym bardziej go poznawałam tym bardziej rozumiałam i naprawdę szczerze pokochałam. To on mój św. JUDA TADEUSZ był przy mnie, wysłuchiwał i pomagał.
Mam wyrzuty bo czasami o nim zapominam, zapominam się do niego modlić ale on zawsze wybacza. Nie gniewa się. Często z nim poprostu rozmawiam. Lubię te rozmowy.
Dlaczego piszę o nim teraz? Mamy teraz bardzo trudny okres. Modlę się do niego, do mojego świętego i on mnie wysłuchuje, pomaga. Dzisiaj też dał mi znać że jest przy mnie że nie zapomniał.
Płakałam, płakałam ze szczęścia.
Mój JUDA.
Mój kochany święty JUDA TADEUSZ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz