czwartek, 10 kwietnia 2014

Karol.


Przedwczoraj, czyli we wtorek miałam kroplówkę z PAMIFOSU.
To był drugi PAMIFOS podany w domu, na poprzednie 10 jeździłam do Centrum Onkologii. Było to dla mnie strasznie męczące. Najpierw dotarcie do Centrum. Nie mamy samochodu więc trzeba autobusem lub taksówką. Na ostatni podany w Centrum Onkologii jechałam ze synem autobusem.
Zawsze gdy tam jechałam Karol dawał mi na taksówkę ale teraz od pierwszych dni stycznia  Karol milczy o taksówce też jakoś zapomniał.
Pamiętam że czułam się wtedy strasznie, już w drodze powrotnej w autobusie bardzo starałam się żeby nie płakać z bólu ale musiało po mnie coś było widać bo ludzie przyglądali mi się jakoś uważnie.
Taka kroplówka zlatuje około 4 godzin, potem dotarcie do przystanku i powrót do domu. Zawsze taki dzień był dla mnie bardzo męczący.
Teraz przyszła do domu pielęgniarka, założyła kroplówkę, pokazała dzieciom jak to potem wyłączyć i było o.k.. Leżałam sobie w swoim domku, na swoim posłaniu, pod ręką miałam książkę, śniadanko nawet papieroska no i jak zwykle zasnęłam.
Gdy kroplówka zleciała już drugi raz zrobił to syn. To on wyłączył kroplówkę, założył gazik, przylepił plaster i zrobił to bardzo dobrze. Śmiałam się że zdobywa nowy zawód .Może  zostanie kiedyś sanitariuszem lub pielęgniarzem.
Jeśli chodzi o Karola to zaczęłam się do niego odzywać gdy do nas przychodzi. Zrobiłam to trochę ze względu na córkę. Jest to dla niej bardzo niezręczna sytuacja gdy mama i tata są razem i nie odzywają się do siebie, ona biedna nie wie jak ma się wtedy zachować żeby nikomu nie zrobić przykrości.
Przyznaję, liczyłam też trochę na to że robiąc pierwszy krok dodam mu odwagi i znów będzie normalnie. Byłam w błędzie. Okazało się że on wcale nie pragnie tego żeby było jak dawniej.
Gdy jest u nas i ja coś do niego mówię grzecznie mi odpowiada, nawet czasami doda coś od siebie ale na tym koniec. Nadal nie dzwoni do mnie, po prostu milczy.
Jest to dla mnie bardzo przykre i naprawdę strasznie to przeżywam. Bywa że sobie popłaczę.
Znam go 48 lat a jednak nie poznałam go z tej strony do końca.
Nie potrafię tego zrozumieć - oboje można powiedzieć stoimy nad grobem a jednak nawet w tej sytuacji jest w nim jakaś taka zaciętość, może to złe określenie ale nie wiem jak to nazwać.
Nawet w takiej sytuacji Karol nie potrafi czy nie chce być mi po prostu przyjacielem.
Niczym więcej.
 Niczego więcej od niego nie oczekuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz