czwartek, 24 kwietnia 2014

Moje przemyślenia.


Od jakiegoś czasu zastanawiam się jaki sens ma moje życie.
Czy w ogóle warto żyć.
Tak żyć.
Żyć tylko po to żeby cieszyć się każdym przeżytym dniem?
Tylko mnie nie sprawia to rzadnej radości. Co ja tu wypisuję o jakiejś radości.
Ja czuję gorycz, smutek, żal. To mnie aż dławi.
Czasami myślę jak wyglądał by mój dzień gdybym nie miała tych wszystkich leków które pozwalają mi przeżyć każdy dzień. Na pewno wyłabym z bólu i sama jestem ciekawa jakiego apogeum sięgnęło by to potworne drętwienie i towarzyszący temu ból.
Czy wytrzymałabym to wszystko?
Przy tym wszystkim czuję się bardzo samotna.
Wiem, mam dzieci, naprawdę dobre dzieci, tylko co jest naturalne dzieci chciałyby żyć własnym życiem tym bardziej że ich życie też nie jest kolorowe. Codziennie borykają się wiecznym brakiem pieniędzy na rzeczy podstawowe. Są kłopoty ze stałymi opłatami i jest Wiktoria. Choroba Wiktorii zaczęła się bardziej rozwijać. W związku z tym lekarz zlecił noszenie specjalistycznej bielizny którą na zamówienie i pod rozmiar pacjenta wykonuje jedyna w naszym kraju firma. Jest to drogi zakup.
Jest to dla nas naprawdę wielkim problemem. Ale Wiki musi to mieć.
To jest konieczne. Noszenie tej bielizny może zatrzymać rozwój choroby.
Nachodzą mnie wtedy myśli - po co ja się tu w tym wszystkim pałętam?
Przeżyłam już chyba swoje życie. Było jakie było.
Nie mogę powiedzieć że dzieci o mnie zapomniały. Nie.
Tylko że ja mam tylko dzieci. Jakoś tak wszyscy o mnie zapomnieli. Telefon właściwie nie jest mi potrzebny. Czasami przeglądam swoją książkę telefoniczną i są numery ludzi którzy kiedyś kontaktowali się ze mną. Kontaktowali się kiedyś. Teraz milczą.
Myślę że ja po prostu za długo żyję. W pierwszej fazie gdy została ujawniona moja choroba wszyscy byli bardzo przejęci, odezwała się nawet koleżanka z Liceum. Ona nie tylko się odezwała, odwiedzała mnie. Teraz wszyscy zamilkli, zniknęli.
Kiedyś normalne było dla mnie że są ludzie starsi, często bardzo chorzy, są znajomi, rodzina, odwiedzają, szanują, wspierają. Wtedy chce się żyć, nawet będąc ciężko chorym.
Ja mam tylko dzieci, bardzo już zmęczone swoimi problemami dzieci i co nie we wszystkich rodzinach się sprawdza mam jeszcze synową i zięcia. i to są wszyscy którzy wiem że są ze mną i wiem że mogę na nich liczyć.
Nie ukrywam że do mojej obecnej postawy, do bezsensu życia przyczyniła się postawa Karola.
Z tego co mówiły mi o nim dzieci wyciągnęłam wniosek że coś mu się poplątało w psychice i dlatego jest jaki jest.
Niestety, mój ostatni pobyt u niego i jego zachowanie po moich odwiedzinach upewniły mnie że nic mu się nie poplątało. On całkiem świadomie wykreślił mnie ze swojego życia. Ma osobę która zawsze była dla niego ważna, ma dzieci a ja tu tylko przeszkadzam.
Długo jakoś nie mogło to do mnie dotrzeć ale teraz już wiem.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz