sobota, 27 grudnia 2014

POŚWIĄTECZNE ODCZUCIA



Święta.
Nawet nie odczułam że były święta.
Boże Narodzenie, zawsze bardzo je przeżywałam.
Te przedświąteczne przygotowania, zakupy, na kartce lista żeby czegoś nie zapomnieć.
Prezenty, wypieki
No i oczywiście WIGILIA.
Zawsze u mnie. Tak sę utarło. 
A teraz?
Tak, zgodnie z tradycją WIGILIA była u mnie. Nawet było jak zwykle, miło, przyjemnie. No,  może ja troszkę za bardzo się wzruszyłam. Zdaję sobie poprostu sprawę z tego że może to już moja ostatnia WIGLIA.  Wygląda że tak łatwo, lekko to napisałam a łezki kapią.
Samych świąt nawet nie odczułam inaczej niż każdy inny dzień. Byłam w domu. Dzieci poszły do Karola, mnie też zaprosił. Chciałam, BOŻE jak bardzo chciałam wyjść wreszcie z tego domu, poczuć powietrze, powiew wiatru. Nie mogłam, nie mogłam tego zrobić. Przecież teraz wyjście gdziekolwiek to dla nie cała eskapada. Na dodatek muszę kgoś zatrudnić żeby pchał mój "fotel".
Sama nie mogę kręcić kół rękami bo moje ręce są już za słabe. Poza tym po moim pierwszym i jak na razie jedynym kursie na moim "fotelu" zrozumiałam że muszę na taki spacer dobrze się okryć żebym nie zmarzła.
Tak więc całe święta spędziłam w domu.
Zanosi się na to że raczej rzadko będę wychodziła z domu bo zaczynam się całkiem "sypać". Wysiadają mi ręce, potwornie bolą mnie nogi.  Nie potrzeba nawet wielkiego wysiłku, wystarczy że pokręcę się trochę po domu, zrobię cokolwiek, poprostu na moje możliwości nadużyję nogi, cierpię, strasznie cierpię.
Zaczyna się drętwieniem nóg a zaraz potem bóle, naprawdę nie przesadzam gdy piszę "potworne".
Niewesołe jest to moje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz