niedziela, 4 maja 2014

Mój piękny dzień.


Mój dzisiejszy dzień był inny niż zwykle.
Zazwyczaj, jeśli wogóle nadaję się do wyjścia z domu robię sobie krótki spacerek.
Jakiś czas temu Mariola zaproponowała mi żebyśmy wyszły na taki spacerek razem i bez balkonika.
Zaoferowała że to ona będzie moim "balkonikiem".
Miałby to być taki krótki spacerek blisko domu który byłby bardziej sprawdzianem moich możliwości.
Muszę przyznać że troszkę nabrałam na to chęci ale tak się złożyło że Mariolka miała ostatnio sporo spraw do załatwiania i (tu biję się w piersi) było mi to nawet na rękę  bo troszkę się tego bałam.
Jest u mnie w podświadomości taki lęk, obawa, strach że upadnę, że Mariolka mnie nie utrzyma.
Ale do rzeczy.
Dzisiaj przed południem moja córka weszła do mnie z propozycją: co ja na to gdybyśmy tak po obiedzie wyszli całą rodzinką do MAC DONALDA na lody. Nawet mój zięć Darek też miał na to ochotę.
Powiedziałam że przemyślę no i myślałam.
Doszłam do wniosku że to niezły pomysł tym bardziej że MAC DONALD jest dość blisko naszego domu.
Zaraz po obiedzie ruszyliśmy. Jeden przystanek zapobiegliwie  przejechaliśmy autobusem. Chodziło o to żeby starczyło mi sił na powrót. W MAC DONALDZIE było dużo ludzi ale nawet dość szybko udało nam się znależć wolny stolik. Uraczyliśmy się naprawdę pysznymi lodami i spacerkiem wróciliśmy do domu.
Jak dobrze że przejechaliśmy przedtem jeden przystanek autobusem bo teraz nie mieliśmy tego szczęścia. Autobusu nie było i musieliśmy wracać pieszo. Był to dla mnie jednak trochę za duży wysiłek bo powrót do domu był dla mnie bardzo trudny, szczególnie końcówka. A już wdrapanie się na drugie piętro było wielkim problemem.
Ogólnie jednak jestem z tej wyprawy bardzo zadowolona.
Chciałabym móc częściej robić takie i podobne do dzisiejszej "wyprawy".
A wszystko to zawdzięczam mojej córce bo to ona bardzo chciałaby urozmaicać mi moje smutne życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz