wtorek, 11 listopada 2014

MOJA CHOROBA.



To miał być taki miły krótki spacerek.
Od kilku dni nie wychodziłam z domu, czekałam kiedy wreszcie, kiedy będę się czuła na tyle dobrze że dam radę.
Trochę psuła mi też pogoda. Gdy ja nadawałam się do wyjścia pogoda mówiła "nie", padał deszczyk.
Dzisiaj wszystko się zgrało i pogoda i ja. Dopasowaliśmy się.
Wyszłam, jak przyjemnie. Zrobiłam nawet jakieś drobne zakupy.
Powrót nie był już taki fajny.
Jak dobrze że mój balkonik jest taki duży i stabilny. Ja bardziej płynęłam niż szłam.
Wszystko dokoła mnie było jakieś dziwne.i ta głowa, to chyba ona była sprawcą. Coś się z nią działo dziwnego.
Jakiś czas temu uderzyłam się w czoło. Mam takie zachwiania równowagi,  uderzyłam się bardzo mocno o futrynę drzwi  do łazienki. Spodziewałam się wielkiego guza tymczasem nie było nic,
Dopiero po jakimś czasie coś zaczęło się dziać. Najpierw zabolało mnie oko a właściwie bardzo zabolała mnie prawa gałka oczna. Potem oko dookoła zaczęło puchnąć.Spuchło tak bardzo że nie widziałm nic nawet przez małą szparkę jaka została.
Kiedyś wycierając twarz po myciu chyba bardziej nacisnęłam miejsce w okolicy ciemienia, bardzo zabolało. Aż syknęłam z bólu. .
Po kilku dniach opuchlizna zaczęła się zmniejszać, wszystko wróciło do normy.
Teraz gby wracałam z tego feralnego spacerku,wszystko to przyponiało mi się. i nie było to miłe  bo dołączyły bóle. Bardzo silne bóle. Patrzyłam na mój dom, szłam i modliłam się. Patrzyłam jak on powolutku się przybliża. Żebym tyko doszła, żeby starczyło mi sił.
Doszłam,wdrapałam się na to swoje drugie piętro.
Obudziły się wspomnienia, początki choroby.  Choroby o której nie wiedziałam nic. Cierpiałam a nie wiedziałam co mi dolega. Ale o tym póżniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz