czwartek, 23 października 2014

LYRICA.



Wreszcie zrobiłam "porządek" z LYRICĄ.
Nie było łatwo, o nie.
Było nawet strasznie.
Mój chemioterapeuta wprawdzie bardzo dokładnie rozpisał mi  jak po kolei tygodniami wprowadzać ją.  Pierwszy tydzień 2 razy po 1 tabletce, drugi tydzień 3 razy po 1 tabletce,  trzeci tydzień 3 razy po 2 tabletki.
Niby wszystko o.k. Tyle tylko że pana doktora nie interesowało już  jakie katusze będę przechodziła pozbywając się GABAPENTINY. Na szczęście mam jeszcze panią doktor z paliatywnej. Gdyby nie ona nie poradziłabym sobie z tym sama.
Nie sposób przekazać tego co się  przeżywa, jak strasznie się cierpi gdy organizmowi przyzwyczajnemu do dziennej dawki 1800 mg. GABAPENTINY ciągle zmniejsza się tą dawkę.
Tu na szczęście wkroczyła moja pani doktor z paliatywnej.  Ona mi pomogła. Też nie było lekko ale moja wspaniała doktor pomogła mi to znieść w miarę dobrze.
 Teraz jestem już na dawce 3 razy dziennie po 75 mg. LYRICY i jest dobrze. To działa, naprawdę działa.
Nie będę pisała że jest cudownie, wspaniale, jest poprostu dobrze. A co najważniejsze prawie nie ma drętwienia. Ja wreszcie normalnie czuję swoje ciało. Drętwienie jest minimalne więc bóle też są minimalne.  Gdyby tak zostało byłoby wspaniale,
Nie wiem jak zareaguje mój organizm gdy dawkę będę zwiększać. Bardzo chciałabym żeby ta dawka przy której jestem teraz była wystarczająca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz